Kiedyś pisałam Wam, że czasami znajduję w zeszytach jakieś moje zapisane sny lub szkice opowiadań, o których zupełnie zapomniałam, a czytając je mam wrażenie, że widzę je pierwszy raz w życiu i nie mam pojęcia, co czeka mnie na następnej stronie. Taką niespodziankę odkryłam dwa tygodnie temu – przez przypadek zajrzałam do jednego z notatników i z zaskoczeniem przeczytałam parę linijek zapisanego tam tekstu. Pierwsze pytanie: To ja to napisałam? Pytanie głupie, bo charakter pisma był zdecydowanie mój. Drugie pytanie: Kiedy ja to, u diabła, zdążyłam napisać? Nad tym trochę się pogłowiłam, aż doszłam do wniosku, że musiałam to zrobić w trakcie pisania doktoratu – widocznie to opowiadanie tak mocno siedziało mi w głowie, że nad niczym innym nie mogłam pracować. Musiałam go zapisać, a tym samym wyrzucić z głowy i zapomnieć o nim. Co do samego opowiadania, to czyste SF. Mam nadzieję, że niedługo je przeczytacie :)
Ku mojej wielkiej radości, okazuje się, że Serce Kamienia nie odeszło tak zupełnie w zapomnienie. Oto kolejna, całkiem nowa recenzja z Ksiąg Orbis :)