Axis Mundi to opowiadanie, które można byłoby nazwać debiutanckim, chociaż to nie do końca prawda. Zostało opublikowane najpierw w 2005 roku w internetowym periodyku Fahrenheit, by w roku następnym, 2006, ukazać się w Science Fiction Fantasy i Horror nr 8.
To opowiadanie ciężkie, ale powstało w momencie, gdy dusiłam się już od zalewu informacji o okrucieństwie jakie człowiekowi okazuje człowiek. Musiałam to wyrzucić z siebie i tak właśnie powstało Axis Mundi.
Poniżej umieszczam fragment opowiadania i na samym dole, pod fragmentem, jego pełną wersję w formacie pdf.
Axis Mundi – fragment
Wracał do domu. Był już późny wieczór i nie mógł dłużej zwlekać. Modlił się o to, żeby ojciec musiał gdzieś wyjechać w interesach. Mijał po drodze ekskluzywne rezydencje sąsiadów – polityków, biznesmenów, prawników. Miał nadzieję, że okno gabinetu ojca będzie ciemne. Niestety, nie było. Rozpłakał się z poczucia własnej bezsilności. Wiedział, że nie powinien – miał już przecież dwanaście lat, ale nie mógł się opanować. Po chwili otarł łzy i wszedł do domu.
Jakże on nienawidził tego miejsca! Wystawnie urządzone, z wiszącymi na ścianach dyplomami ojca – jednego z najlepszych prawników w Nowym Jorku, jego zdjęciami z różnymi osobistościami, notami dziękczynnymi od wielu organizacji charytatywnych. Słodki lukier pokrywający zgniłe wnętrze.
W swojej sypialni spała matka – alkoholiczka i lekomanka, chociaż on wciąż pamiętał piękną, inteligentną i wesołą kobietę, jaką kiedyś była. Ale teraz odurzona przebywała w innym świecie i wiedział, że na jej pomoc nie może liczyć.
Cicho prześlizgnął się do kuchni po coś do jedzenia, a potem na palcach do pokoju.
Na myśl o tym, co może go czekać dzisiejszej nocy łzy same spłynęły mu po policzkach.
Dlaczego go to spotyka? Na to pytanie przez lata nie znalazł odpowiedzi. Marzył o prawdziwym, bezpiecznym domu, ale wiedział, że to nieosiągalne dopóki żyje on albo jego prześladowca. Ta myśl przeważyła, podjął decyzję. Jutro podkradnie mamie tabletki, których całe mnóstwo stało na nocnym stoliku w jej sypialni i skończy ze sobą.
Popatrzył na zegarek. Dochodziła druga w nocy. Ręce zaczęły mu drżeć. To była pora, o której przychodził do niego ojciec.
Bardziej poczuł niż zobaczył ruch klamki i drzwi stanęły otworem. Wszedł przez nie pokaźnej tuszy mężczyzna. Otaczał go specyficzny zapach, który towarzyszył mu zawsze wtedy, gdy nocą odwiedzał pokój swego syna.
– Jeszcze nie śpisz? – spytał na pozór beztrosko widząc go wciąż jeszcze ubranego siedzącego przy biurku. – Niegrzeczny chłopczyk. – Pogroził mu palcem. – Trzeba cię ukarać…
Chłopiec zesztywniał z przerażenia. Ojciec zamknął drzwi. – Chodź do tatusia. Tatuś cię kocha, więc nie spraw mu zawodu. – Zaczął dyszeć. – Wiesz, że tatuś chce dla Ciebie tylko dobrze, wiec się nie opieraj…
Dwunastolatek z zaciśniętymi powiekami szeptał bezgłośnie – Pomóż mi, pomóż, proszę…
Od cienia rzucanego przez uchylone drzwi szafy oddzieliła się sylwetka kobiety. Bezgłośnie podeszła do grubasa, złapała go za gardło i podniosła do góry. Jej czerwone oczy przyprawiały o szaleństwo wielu, ale na najlepszym prawniku na Manhattanie nie robiły wrażenia. Charcząc i krztusząc się mężczyzna próbował ją kopnąć. Rzuciła nim o podłogę. Dębowe deski tylko jęknęły pod ciężarem cielska. Zjawa przytknęła mu palec do czoła, ale adwokat tylko wstrząsną się, jak mokry pies i z nienawiścią popatrzył na czerwonowłosą kobietę.
– Nie przestraszysz mnie tymi sztuczkami! – wrzasnął.
– Tym lepiej dla mnie – demonica uśmiechnęła się brzydko. Na chwilę odwróciła wzrok od swojej ofiary i spojrzała na chłopca. – Poczekaj na mnie. Wrócę.
Dziecko szczęśliwe kiwnęło głową patrząc z uwielbieniem na swoją wybawicielkę.
– A my ruszamy. – Zjawa i prawnik zniknęli.
Pierwszy przystanek był przed barem w najgorszej murzyńskiej dzielnicy miasta. Shan-ya ukryta w cieniu obserwowała, jak banda kilkunastu czarnoskórych opryszków zaciąga grubego białego bogacza w ciemny zaułek, tam katuje go i gwałci na wiele różnych sposobów.
Niewidzialna dla innych Shan-ya podeszła i kucnęła tak, że jej twarz znalazła się naprzeciwko twarzy pedofila w momencie, gdy cięto mu odbyt nożem.
– Boli? – spytała mrużąc oczy. – Pomyśl, jak to bolało twojego syna jakieś sześć lat temu.
– Ty suko! – wycharczał. W tym momencie zjawa wypowiedziała Słowo i przenieśli się do niewielkiej sali o czerwonych ścianach.
– A teraz zobaczymy, jak to robią Chińczycy. Wiesz, mają w torturowaniu kilka tysięcy lat praktyki – objaśniła ze słodkim uśmiechem. Do pomieszczenia weszło kilku milczących Azjatów. Skłonili się przed Czerwonowłosą, a ona skinęła im przyzwalająco głową. Wzięli się do dzieła z godnym podziwu mistrzostwem. Krzyki grubasa nie milkły nawet na chwilę. Gdy stracił przytomność odesłała oprawców i przeniosła swoją ofiarę w inne miejsce.
Axis Mundi – pełna wersja pdf.