Opowiadanie Iskra Boża wchodzi w skład antologii Szablą i wąsem wydanej w formie e-booka przez wydawnictwo RW2010 w 2014 roku.
Iskra Boża to opowieść o wierze w siebie, wielkich ambicjach, walce z dyskryminacją z XVI-wiecznymi Kresami w tle. Do napisania tego opowiadania zainspirowały mnie legendy o praskim Golemie i jego konstruktorze, a także świadomość, jak wiele niezwykłych rzeczy nigdy nie zostało wynalezionych, bo na przeszkodzie stała narodowość, wyznanie lub płeć.
Fragment:
Leżące na szczycie góry Horodyszcze miasteczko o tej samej nazwie stało w płomieniach. Uliczkami przetaczały się watahy pijanych Kozaków ogarniętych żądzą zniszczenia. Dookoła walały się trupy mieszkańców. Tylko nieliczni próbowali stawić opór najeźdźcom, na niewiele jednak się to zdało. Ginęli rozpłatani szablami, patrząc gasnącymi oczyma na powolną męczarnię żon, matek i córek.
Pożoga nie ominęła także dzielnicy żydowskiej.
Efraim Abramowicz ukrył się pomiędzy roztrzaskanymi skrzyniami na podwórzu własnego domu i patrzył, jak opętany żądzą krwi Kozak jednym cięciem szabli śmiertelnie rani jego jedynego syna. Opodal kilku innych brudnych siczowców gwałciło synową. Pod ścianą domu leżała niespełna roczna wnuczka Efraima, wyrwana z ramion matki i rzucona jak szmaciana lalka.
Mistrz Konstruktor Efraim spoglądał na to wszystko z przerażeniem. Jedyne, czego teraz pragnął, to przeżyć. Za wszelką cenę.
Nagle wszystko zwolniło, zszarzało, a dźwięki rozmyły się, stając się ledwie słyszalnym szmerem. Z oświetlonego pożarem nocnego nieba spłynęła postać jarząca się silnym błękitnym blaskiem. Olbrzymie, metaliczne skrzydła uderzały dostojnie, gdy anioł zawisł nad konającym Jozuem Abramowiczem. Młody mężczyzna wyszeptał coś i wydał ostatnie tchnienie. Bose stopy anioła dotknęły ziemi. W tej samej chwili skrzydła złożyły się ze zgrzytem, przyjmując formę niewielkiego pakunku na plecach.
Anioł uklęknął przy ciele Jozuego i zanurzył na pół materialne dłonie w jego klatce piersiowej. Gdy je wyjął, Efraim dostrzegł pomiędzy przezroczystymi palcami złoty płomień. Anioł dmuchnął – płomień wzbił się w górę, w kierunku nocnego nieba. Boska istota wstała i spojrzała Efraimowi prosto w oczy. Trwało to tylko mgnienie oka, jednak moc, jaką Konstruktor ujrzał w głębi spojrzenia, sparaliżowała go. Anioł nie poświęcił Efraimowi dłuższej uwagi, skupiając się całkowicie na kwilącej cicho Sarze. Podszedł i przyjrzał się jej uważnie. Po chwili ukląkł, wziął dziecko na ręce i ucałował w czoło. Obserwujący to zdarzenie Efraim przysiągłby, że przez piękne usta znikającego z dzieckiem we wnętrzu domu anioła przemknął uśmiech.
Gdy wrócił, był sam. Stanął na środku podwórza i lekko uderzył się w pierś – skrzydła rozpostarły się na całą szerokość. Zagarniając powietrze leniwymi ruchami, wzbił się w niebo. Po chwili nie było po nim śladu. Wróciły za to kolory i dźwięki.