Jeźdźcy

Jeźdźcy zostali wydani w tym samym miesiącu co Axis Mundi, a na swoich łamach to opowiadanie umieścił Magazyn Fantastyczny w 8 numerze 2006 roku.

Jeźdźcy to wyraz tęsknoty zarówno za ukochanym, jak i za wolnością, która tłamsiło znienawidzone przeze mnie szare życie codzienne. Jeźdźcy byli dla mnie namiastką wolności.

Poniżej umieszczam fragment i na samym dole, pod fragmentem, wersję pełną w formacie pdf.

Jeźdźcy – fragment

Tej nocy nadleciały orły. Krążyły nade mną coraz niżej i niżej. Ich olbrzymie skrzydła budziły wiatr, który targał moimi włosami, a zakrzywione szpony były coraz bliżej mojej twarzy. Wyszczerzyłam radośnie zęby i przyczaiłam się na lekko ugiętych nogach. Rozsadzała mnie euforia, a w żyłach pulsowała czysta adrenalina. Marzyłam o tym, żeby wreszcie spadły na mnie i gdy zaczęły pikować w dół śmiałam się, jak opętana, jednocześnie szykując się do skręcenia im karków.

 \

 Obudziłam się mokra od potu. Smoki na moich plecach wyczyniały dzikie harce. Sięgnęłam po butelkę. Na szczęście zostało w niej jeszcze trochę płynu. Poczułam w ustach znajomy piekący smak, który sprowadził na mnie błogie odprężenie. Nie na długo jednak, gdyż po chwili moje ciało przeszył przenikliwy ból. To jeden z tych cholernych gadów smagnął mnie po nerce. Zakrztusiłam się wódką i kaszląc wyplułam ją na podłogę. Skurczybyki, zabrały się poważnie za zniechęcanie mnie do picia. To chyba nawet skuteczniejsze od Esperalu. Dałam na razie spokój butelce.

Okazało się, że to „na razie” trwało jakieś dwa tygodnie, bo smoki były czujne i boleśnie reagowały na jakiekolwiek próby przemycenia do mojego organizmu nawet odrobiny alkoholu. Za głupią herbatkę z rumem zwijałam się z bólu dobre dziesięć minut.

Nie ma co ukrywać – smoki doprowadzały mnie do furii. Miałam szczerą ochotę je usunąć. Zdawałam sobie jednak sprawę, że tego zabiegu mogłabym nie przeżyć, bo bestie nie poddałyby się bez walki. Poza tym, to trochę byłoby mi ich żal – były naprawdę piękne. Każda łuska na ich wężowych splotach lśniła, jak wypolerowany czarny pancerz, a każdy symbol jarzył się krwistą czerwienią.

Wstyd mi się do tego przyznać, ale dzięki nim czułam się trochę mniej samotna.

Jeźdźcy – pełna wersja pdf.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *