Przepraszam, kochani, że tyle się nie odzywałam, ale po obronie powoli zaczynał mnie puszczać stres, zrobiłam się mięciutka, jak wata cukrowa i ciężko było mi się zabrać do czegokolwiek, zwłaszcza związanego z pisaniem. Ten dziwny stan powoli zaczyna ustępować i już bez niechęci patrzę na moje przybory pisarskie :) Mam nadzieję, że ceremonia wręczenia dyplomów pozwoli mi już całkowicie zamknąć pewien etap w życiu (taki swoisty rytuał przejścia), który wykluczał pisanie niezwiązane z nauką. Pisanie naukowe bardzo różni się od pisania beletrystki i trudno jest wrócić do wolnego puszczania wodzy fantazji, gdy jeszcze chwile wcześniej trzeba było niemal wszystko dokładnie dokumentować przypisami i odwołaniami do literatury fachowej. Niemniej, cieszę się, że to już za mną :)
Pozdrawiam serdecznie i proszę o trochę cierpliwości :)