Droga

Droga została wydana w Fantastyce Wydanie Specjalne nr 34 z 2012 roku. Opowiadanie zostało zainspirowane przez krótkie anime pod tytułem Kigeki i nawiązuje do jednej z moich ulubionych postaci – demona ognia.

Poniżej zamieszczam fragment i na samym dole, pod fragmentem, całość w pdf-ie.

Monika Sokół

Droga – fragment

Najszybciej, jak mógł pobiegł w stronę iglicy. U jej stóp padł na kolana i wygrzebawszy z torby księgę, wyciągnął ją przed siebie. Głowę opuścił nisko nie tylko, jako wyraz szacunku, ale też z lęku, jaki u stóp skały sparaliżował jego serce.

Nasilenie aury mocy, której świadomość towarzyszyła mu od przebudzenia, jeszcze się wzmogło, niemal wgniatając chłopca w piasek. Przed sobą dostrzegł zawinięte do góry czubki czarnych butów. Schariff wiedział, że zwrócenie na siebie uwagi demona to nie wszystko, dopiero teraz zacznie się prawdziwa bitwa. Zdał sobie sprawę, że to, co przeżył do tej pory miało go do niej przygotować. I miał nadzieję, że tak się stało.

– Błagam cię, szlachetny demonie, o pomoc dla mojej wioski. W zamian ofiaruję ci tę bardzo cenną księgę.

To była formułka, której nauczył go dziadek. Nie wywołała jednak żadnej reakcji ze strony stojącej przed nim istoty. Buty ani drgnęły.

 Źle – pomyślał. Musi coś zrobić, żeby istota zdecydowała się wziąć podarunek. Nie miał pojęcia, co, ale wiedział, że to decydująca chwila, jeden zły ruch i wszyscy w dolinie zginą. Zrobił pierwszą rzecz, jaka mu przyszła do głowy, otworzył przed demonem swoje serce.

Opowiedział o tęsknocie za matką, której twarzy nie pamiętał, ale pamiętał czułe kołysanki, które mu śpiewała. O odwadze i prawości ojca, który starał się chronić swoje dzieci i prowadzić je właściwą drogą. O pięknie i delikatności siostry, która starała się mu zastąpić matkę. O mądrości i poświęceniu dziadka, którego tak bardzo kochał, a który już pewnie nie żyje zużywszy resztkę sił, by go ratować. O spokoju i szczęściu swojej wioski, i o tym wszystkim, co miało zginąć z powodu jednego Złego Człowieka.

Gdy skończył swoją opowieść, po policzkach płynęły mu łzy. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął płakać. Poczuł się wyczerpany.

Ledwie zauważył, że książka zniknęła z jego dłoni. Gdy to dotarło do zmęczonego mózgu Schariffa, od ulgi zakręciło mu się w głowie. Nieśmiało spojrzał do góry. Istota przeglądająca księgę była dosyć wysoka, szczupła i jasnoskóra, cała spowita w czerń i tak samo, jak nomadowie, którzy go tutaj przyprowadzili, miała zasłoniętą twarz. Za to oczy, które nagle spojrzały na niego, nie były z tego świata.

Kiedyś ojciec zabrał go do jedynej kuźni w dolinie, żeby zobaczył, jak wyrabia się narzędzia potrzebne w gospodarstwie. Chłopca zauroczyła barwa płynnej stali i żar od niej bijący. Oczy demona miały podobny kolor, ale zdawało się, jakby ich żar był tysiąckroć potężniejszy. Spojrzenie tych ognistych oczu wbijało się w niego, poczuł się, jak kolba kukurydzy obierana z liści – nagi, bezbronny i zbyt przerażony, by móc się ruszyć.

Droga – całość w formacie pdf.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *